środa, 7 listopada 2012

Asturia

Kolejnym regionem na mojej drodze była Asturia - pierwotny plan zakładał zwiedzanie Oviedo, jednak mój pobyt w tej części Hiszpanii troszkę przeciągnął się, czego efektem było zobaczenie kilku dodatkowych miejsc. Region ten jest niewielki, ale bardzo zróżnicowany - od gór z licznymi szlakami i po wybrzeże Zatoki Biskajskiej z miasteczkami portowymi i plażami, a także warunkami do surfowania. Dzięki mojemu hostowi z Oviedo, który pochodzi właśnie z Asturii i dobrze zna region, udało mi się zobaczyć różne jego oblicza, a także spróbować lokalnych potraw. 

Pierwszy dzień w Asturii urozmaicony został wycieczką na La Senda del Oso. Niedźwiedzi Szlak, bo tak można tłumaczyć jego angielską nazwę, to ponad dwudziestokilometrowa ścieżka przez tradycyjne asturyjskie wioski, otoczona górami. Po poprzednich dniach spędzonych w miastach, spacer taki był bardzo miłą odmianą, a widoczki zarówno na szlaku jak i z samochodu podczas trasy niczego sobie. 






Następnie przyszedł czas na zwiedzanie Oviedo, zarówno w wersji wieczornej jak i dziennej. Centrum miasta nie jest zbyt duże, ale warte zobaczenia, a w zasadzie spędzenia w nim trochę czasu. W przypadku Oviedo nie były to pojedyncze punkty, które robiły na mnie największe wrażenie, ale atmosfera tam panująca. A odkrywanie kolejnych niewielkich pomniczków przedstawiających sceny z życia codziennego jest całkiem fajną zabawą. :-) Poza tym warto wieczorem wybrać się do pubu spróbować lokalnego cydru, a przede wszystkim zobaczyć, w jaki sposób jest on serwowany przez wyszkolonych barmanów. 











Ostatni dzień przeznaczony został na zwiedzanie Gijon, co nie obyło się bez zaskoczeń. Na dobry początek chęć skrócenia sobie drogi do dworca skończyła się lekkim zagubieniem, czego efektem był ponowny powrót do komunikacji za pomocą rąk i kiwania głową. Niestety nie udało mi się spotkać osoby mówiącej po angielsku, choćby w stopniu pozwalającym na zrozumienie sformułowania 'bus station'. Dopiero nazwa przewoźnika pozwalała na zrozumienie, gdzie chcę dotrzeć. Oczywiście wszelkie szczegółowe wskazówki, jakie otrzymywałam, były po hiszpańsku, więc tym razem ja nic nie rozumiałam. Kolejna niespodzianka już na miejscu - nie wiem dlaczego byłam przekonana, że Gijon jest niewielkim miasteczkiem, bardziej o charakterze kurortu nadmorskiego. W rzeczywistości jest to największe miasto Asturii, w którym interesujące miejsca są w różnych jego częściach, a więc jest okazja do kilkugodzinnego spaceru. Tutaj największe wrażenie zrobił na mnie port, który przedstawia pierwsze zdjęcie.











Z Asturii to tyle, wkrótce Kastylia i Leon. :-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz